Opis: Piękne, normalnie będziecie tak ryczeć, że normalnie... Zostawię to bez komentarza :D
Ostrzeżenia: Co ty se myślisz? Jak zwykle chore. Dostosuj do tego swój mózg :D
Dedykacje: Dedykuję to sobie, bo ruszyłam te grube cztery litery i coś napisałam :P
Droga Natalio!
Przez jakiś czas mógłbym. Niee. to nie możliwe. Przez całe życie w twoich ramionach, nie miałbym serca. Wiem, że teraz żałujesz, że mi je zabrałaś. Nie miej wyrzutów sumienia. To ja się dałem. Ty całe życie mówiłaś, że będę twój. Byłem nawet. Ty to zepsułaś. Tak, pamiętam to. Ale spokojnie nie gniewam się. Teraz mógłbym Ci wybaczyć. Ale wiem, że ty mnie nienawidzisz i nie umiałabyś tego przyjąć do wiadomości. Zawsze byłaś taka. Lubiłaś rządzić i się wywyższać. Wiesz, że mimo tego byłaś moim największym skarbem Naty? Było tego za wiele. Choć nas było jeszcze więcej, ja nie umiałem tak żyć. Nie smuć się. To moja specjalność. Nie trać czujności, bo umrzesz.
Pierwszym akapitem, całego zamieszania był on. Chciałbym się nie rozkręcać. Wtedy to nie przyszłaś na noc. Stchórzyłaś. A może to ja? Ja wiem, że bałaś się przyjść, dlatego że widziałaś jak płaczę. Trudno Ci było się z tym pogodzić. Ja tego nigdy nie potraktowałem jak zdrady. Więc było Ci trudno na mnie patrzeć, mówiłaś, że jestem wygaszony. Cierpieliśmy razem. Nie widzę w tym swojej winy, jestem egoistą. Nie mów, inaczej. Wybaczyłem Ci. Widziałem jak płaczesz, bałaś się spojrzeć. Zawsze byłaś delikatna, ale to nie moja wina.
Drugim akapitem było przetrwanie. Wtedy, gdy to ty płakałaś. Cały czas miałem uczucie, że to moja wina. Krzywdząc samą siebie, krzywdziłaś mnie. Powiem szczerze Naty. Całe życie nienawidziłem Ciebie, teraz ty nienawidzisz mnie. To było oczywiste, wszyscy mówili, że nie damy sobie we dwójkę rady. Że się pozabijamy. Teraz śmieje się z tego, że mieli racje. Zawsze się denerwowałaś, nawet z najmniejszych głupot. A wraz z zdenerwowaniem przychodził płacz. A ja nie mogłem wytrzymać, zawsze Cię przepraszałem. Zawsze za to dostawałem słodki pocałunek.
Trzecim akapitem był ból. Ale ten piękny pełen rozkoszy. Kiedy to ty doprowadzałaś mnie do bólu wbijając mi paznokcie w plecy. Niemal do krwi, ale to z twojej strony było przyjemne. Kiedy krzyczałaś mi do ucha, że mnie nienawidzisz. Tęsknię za tym, kochanie. Ale ty się nie dajesz.
Czwartym akapitem była trudność. Tak trudność. Miałem wtedy nadzieję, że jesteś bezpieczna. Nie wiedziałem, że wrócę do Ciebie ledwo dyszącej. Patrzyłaś się na mnie wtedy z takim bólem, z tymi łzami. Wiedziałem, że jesteś chora i masz gorączkę, ale to spojrzenie zapamiętam do końca. Zapamiętam jak krzyczałaś na mnie, że wpuszczam do domu osierocone dzieci. Miałaś czterdzieści stopni. Ale krzyczałaś, że oni śpiewają piosenkę o śmierci i nie chcesz jej słyszeć. Że się boisz. Ja wtedy chciałem Cię uspokoić, ale ty się nie dawałaś. Ten straszny widok już zawsze będzie mnie prześladował. Ale cóż, takie życie, Naty.
Piątym akapitem była śmierć. Ona mi Ciebie mogła zabrać. Pamiętam ta noc. Była wyjątkowo ciemna, jakby cały świat chciał umrzeć z tobą. Trzymałem Cię w ramionach ledwo żywą.Nie płakałaś, jakbyś się nie bała. Byłaś dziwnie spokojna, jednak ja miałem ochotę rzucić się z mostu. Wiesz, że nie wyobrażałem sobie nigdy Ciebie nie zobaczyć? Twoich wielkich brązowych oczu, śmiesznych loków i bladej jak ściana cery? Nie, za bardzo Cię kochałem. Nadal kocham ślicznotko.
Szóstym akapitem był śmiech. Nie byliśmy wiecznie smutni. Nie, z tobą się nie dało. Cały czas jesteś i byłaś infantylna i słodka. Pamiętam jak Ci się nudziło, więc zjeżdżałaś na tyłku po schodach, a potem narzekałaś całymi dniami, że Cię tyłek boli. Wtedy wyzywałem Cię od głupiej i dawałem buziaka w policzek. Ja byłem taki milutki, a ty mnie jeszcze lałaś po policzku. I gdzie tu sprawiedliwość. Raz wytarzałaś się w błocie, bo powiedziałem, że zachowujesz się jak świnia. Dostałem czkawki. Zawsze byłaś moją najukochańszą różową świnką. Ja też miałem dziwne fobie. Nie raz wracałem do domu pobity, a ty się do mnie nie raczyłaś odezwać. Nie pozwalałem chłopcom się nawet na Ciebie patrzeć. Taka była moja natura. Zawsze byłem zazdrosny, nie chciałem by ktoś mi zabrał, tak ważną istotę w moim życiu. Wiem, że to był błąd, nie musisz wracać, wciąż taki jestem. Nie pytaj się dlaczego, sam nie mam bladego pojęcia.
Siódmym akapitem było twoje piękno; właściwie to nasze. Jeździliśmy na różne dziwne wycieczki, ty często świrowałaś. Kocham Ciebie jako świnkę, córkę śmierci i chorego na psychikę świra, W każdym wydaniu jesteś piękna. Ale się denerwowałaś jak Ci to mówiłem. Robiłaś się ''pomidorkiem'' i odwracałaś twarz mówiąc, że Ci cukrzę. A ja Ci wtedy mówiłem, że jesteś za bardzo niekumata. Dostawałem wtedy od Ciebie po twarzy, chociaż potem dostawałem buziaka w policzek.
Ósmym i ostatnim akapitem był wyjazd. Nie, nie chcę tego pamiętać. Ja wiem, że ty nie wrócisz, że nie chcesz. Że nie odpiszesz, że będziesz płakała czytając to. Wiem, że ty też tęsknisz. I wiem, że ty mi też wybaczyłaś wszystkie błędy. Kochanie, nie dawaliśmy sobie rady, razem czy osobno. Nie spotkamy się już, ani ty, ani ja nie wierzymy w boga. Wiedz, że nie byliśmy sobie przeznaczeni, chociaż chcieliśmy złamać przeznaczenie. I się nie udało. Taki los, kotek...
Na zawsze twój
Maxi
Bosz, głupsza to ja już być nie mogę. Jaka ja jestem do bani WTF?!? To wszystko przez to, że już jest fajniej i postanowiłam wrócić. Logika Wiktorii - Jestem chora, ale jest fajniej :D Boże, nie czytacie tego, bo dostaniecie szału. A jak już przeczytałeś to skomentuj. Udostępniajcie, za chorą Kitty xD No, dobra. Bonjuros :P